Sonet
Andrzej Sosnowski


       
        Czy sonet to (sonetto) - formalnie rzecz biorąc - "stworzenie doskonałe / równe samemu sobie", jak kamyk poety? Sonet niewątpliwie cieszy się bardzo dobrą reputacją i jest najlepiej znaną formą lirycznego wiersza w całym zachodnim świecie. Jednak Pound twierdzi, że sonet powstał w wyniku zapaści twórczej bądź zwykłego lenistwa, a zdarzają się czytelnicy, którzy już na pierwszy rzut oka liczą do czternastu i mówią: "Ale to zwykły sonet".
        Zdaniem Pounda, pierwszy sonet pozostawił autor, który "odpadł" był od jakiejś "zabójczej" kancony (czy Pound miał rację, zobaczymy przy okazji kancony). Przypomnijmy, że ten pierwszy sonet napisał prawdopodobnie Giacomo da Lentaio (ok. 1200-1250), a więc początek jest włoski: włoskie słowo sonetto pochodzi od łacińskiego wyrazu sonus (ton, odgłos, dźwięk) i znaczy tyle co "piosnka" albo "nikły dźwięk". I choć wielcy pomysłodawcy zwykle nie mają dość czasu, szczęścia i uporu, aby nadać swoim wynalazkom postać doskonałą, to jednak Włochom kolektywnie powiodło się wspaniale: Cavalcanti (ok. 1255-1300), Dante (1265-1321), Petrarka (1304-1374) piszą sonety seriami i robią wielkie wrażenie w Hiszpanii, Francji i Anglii, gdzie znajdują licznych uczniów i rywali. Sonet promieniuje, staje się lirycznym euro. Jednak pierwszeństwo ma bezsprzecznie lira włoska:

Voi, che per gli occhi miei passaste al core,
E svegliaste la mente che dormia,
Guardate a l'angosciosa vita mia,
Che sospirando la distrugge Amore,

E'va tagliando di si gran valore,
Che i deboluzzi spiriti van via:
Campa figura nova in signoria,
E boce e quando mostra lo dolore:

Questa vertu d'Amor, che m'ha disfatto,
Da'vostri occhi gentil presta si mosse,
Lanciato m'ha d'un dardo entro lo fianco;

Si giunse il colpo dritto al primo tratto,
Che l'anima tremando si riscosse,
Veggendo morto il cor nel lato manco.
                                 (Guido Cavalcanti, Sonetto I)



        Czternaście wersów. Cztery zwrotki. Dwa czterowiersze (tetrastychy), dwa trójwiersze (tercety). Rymy: abba abba cde cde. To jest sonet włoski, z polem manewru w trójwierszach (cdc cdc; cde dce; cde edc; z wariantem abab abab w tetrastychach). Właśnie taki model Thomas Wyatt (1503-1542) sprowadził do Anglii, tłumacząc i naśladując Petrarkę, lecz już niedługo później pojawili się Edmund Spenser i Szekspir i wymyślili sonet angielski, rozbijając identyczność czterowierszy i wprowadzając dwuwierszową puentę rymowaną (dystych). Spenser (1552-1599): abab bcbc cdcd ee. William Shakespeare (1564-1616): abab cdcd efef gg. A jak sobie radzili Francuzi? Po ośmiu włoskich wersach typu abba też mieli upodobanie do dystychu: cc deed. Albo: cddc ee. Natomiast pierwsze polskie sonety (Kochanowski, Grabowiecki, Mikołaj Sęp Szarzyński) zdają się wahać pomiędzy Włochami a Francją. Sęp (ok. 1550-1581) pisze po włosku, lecz kończy ee:

Ehej, jak gwałtem obrotne obłoki
I Tytan prętki lotne czasy pędzą,
A chciwa może odciąć rozkosz nędzą
Śmierć - tuż za nami spore czyni kroki.

A ja, co dalej, lepiej cień głęboki
Błędów mych widzę, które gęsto jędzą
Strwożone serce ustawiczną żędzą,
I z płaczem ganię młodości mej skoki.

O moc, o rozkosz, o skarby pilności,
Choćby nie darmo były, przedsię szkodzą,
Bo naszę chciwość od swej szczęśliwości

Własnej (co Bogiem zowiemy) odwodzą
Niestałe dobra. O, stokroć szczęśliwy,
Który tych cieniów w czas zna kształt prawdziwy!
                                                             (Sonet I)



Tak też kończy Jan Kochanowski. Sebastian Grabowiecki (ok. 1543-1607) daje włoski tercet: cde edc.

Gdy z Psem albo Lwem, znaki niebieskiemi,
Słońce się zetrze, w gniew się poruszają,
Płomień tak srogi potem rozpuszczają,
Że wszytko niszczą, co tu jest na ziemi.

Rzeki strwożone z brzegami swoimi
Dzieląc się w źrzódła nazad się wracają:
Ziemia tła, a gdzie mieśca oddychają,
Zda się, że Etna dmie ogniami swymi.

Szukają ludzie, zewsząd ogarnieni,
Zioła, owoce, posilenia, chłodu,
By w letnich ogniach byli ratowani;

Ja drżę - gorącem inszy zmordowani -
A z strachów równan mogę być do lodu
Przed ogniem, w którym trwają potępieni.
                                                 (Sonet I)



        Mamy tu sugestywne obrazy upału, poszukiwanie "chłodu" i "posilenia", "lód"; skorzystajmy z okazji, aby ująć sonet refleksyjnie w ogródku i pod parasolem ożywczej metafory. Otóż klasyczny sonet to forma dubeltowa, kategorycznie przełamana. Teoretycy podkreślają, że w sonecie mogą występować rozmaite składniki i zmienne formalne, wszakże istnieje tylko jedna proporcja zasadnicza: osiem jednostek OKTAWY na sześć jednostek SESTETU. Osiem wersów pretekstu, przygody, opisu, anegdoty, sytuacji, nastroju - na sześć wersów czegoś może odrobinę mocniejszego: refleksji, esencji, konstatacji (zdecydowany ruch sonetu ku sednu sprawy najwyraźniej zaznaczyli Anglicy w osobno rymowanej puencie). Całość dobrze wstrząśnięta, ale niezmieszana.
        Może zatem w proporcjach 8/6 tkwi tajemnica owego "w sam raz" sonetu, pewnej konceptualnej doskonałości i "złotego środka"? Kształt sonetu podaje się za uniwersalną formę przebiegu jednej wydarzonej i skończonej myśli. Coś się dzieje, rysuje, toczy, jawi i narzuca, więc porządkuję i opowiadam; potem trochę się zastanawiam i wychodzę z wnioskiem.
        Słowem, żeby pisać sonet, trzeba w zasadzie mieć coś do powiedzenia. Dzisiejszy autor często obywa się bez rymów i z elegancką swobodą bawi się rytmami. Ale czy taki wolny sonet to sonet prawdziwy? Pytanie należy chyba całkiem po prostu oddalić jako mało inspirujące. Czymś znacznie bardziej inspirującym jest wyzywająca, bo jakby ponadczasowa nieustępliwość proporcji 8/6 w takim czternastowersowym utworze Zadury:

Ben i Liz Amerykanie przyjaciele Marty
(nie umrę zanim nie nauczę cię węgierskiego
co w jakiś sposób stawia mnie w głupiej sytuacji)
nie słyszeli o Ashberym Skąd on jest? Z Nowego

Jorku My z Kalifornii Możemy więc nie wiedzieć
i Ben dodaje poważnie: nie znamy się na poezji
I gawędzimy sobie o tym co deszcz wypłukał z powietrza
i o uproszczeniach czarno-białego świata

Myślę o tym że jeśli chce się przejechać stąd
do Pestu mostem Elżbiety który jest po prawej stronie
trzeba przed mostem skręcić w lewo

banalne prawo ślimaka Ale to Ben
który nie zna się na poezji mówi
zawsze tęskni się do tego czego się nie wybrało
                                 ("Chcesz jechać w prawo skręć w lewo", 1990)

Powodzenia.